Verba volant, scripta manent - „słowa ulatują, pismo pozostaje".
Tym tekstem, pragnę uczcić pamięć Leona Rynkiewicza, wieloletniego mieszkańca Fromborka, laureata nagrody Wiktorii Fromborskiej w roku 2014, człowieka nietuzinkowego, z którym łączyła mnie kilkudziesięcioletnia znajomość.
Jego córka, żegnając go rok temu, powiedziała między innymi: „...był dobrym człowiekiem, ciekawym świata i ludzi...". Słowa te są esencją osobowości Leona - człowieka łączącego różne pasje, stale łaknącego wiedzy, do końca uczynnego i otwartego na ludzi.
To on, wielu z nas, zaciekawiał mało znanymi faktami z życia przedwojennych mieszkańców Fromborka. Potrafił godzinami opowiadać o ich historii, życiu codziennym, umiłowaniu ojczystych stron oraz tęsknocie do beztroskich lat dzieciństwa. To od Leona dowiedziałem się o nieznanej szerzej historii fromborskiego lekarza Christiana Scharfbilliga i jego żonie Sycylijce z Palermo. Niewiele osób wiedziało, że okazały budynek przy ulicy Zielonej, nosił żartobliwe określenie - Willa Giovanna, od imienia ich córki. Leon przytaczał różne historie z dziejów miasta, w tym również o niechlubnym wydarzeniu, sprzed blisko 180 lat- zabójstwie biskupa A. Hattena przez Rudolfa Kühnapfela.
Cieszył się każdą nową książką, widokówką, zdjęciem, dokumentem, z których można było wyczytać historię miejsca i ludzi z nim związanych. Po dziś dzień pamiętam jego zaciekawioną twarz, gdy prezentował mi swoją kolejną „zdobycz". Była to publikacja Frauenburg Kreis Brauensberg Die Familien des Kirchspiels 1939 - 1945. W której autor Walter Merten szczegółowo rozpisał poszczególne rodziny parafii fromborskiej i ich członków zamieszkujących pod poszczególnymi adresami w mieście.
Dzięki samozaparciu i wyjątkowemu talentowi, opanował trzy języki: rosyjski, angielski i biegle niemiecki. To pozwoliło nawiązać mu rozległe kontakty krajowe oraz zagraniczne z osobami o różnych profesjach, wykształceniu i statusie społecznym.
Leon potrafił realizować swoje marzenia. W czasach, kiedy był jeszcze początkującym krawcem, sąsiadował z innym rzemieślnikiem - szewcem. Szewc ów, w wolnych chwilach, przygrywał sobie i klientom na skrzypcach. Pamiętam jak przy kolejnej przymiarce (szył w tym czasie garnitury na miarę) Leon wyraził swoje pragnienie nauczenia się gry na tym instrumencie. Po pewnym czasie, podobnie jak jego kolega, najpierw klientom, potem przyjaciołom, prezentował swoje umiejętności gry na skrzypcach. Z czasem nabywania umiejętności, hobby przerodziło się w pasję, którą spełniał jako członek kapeli „Tangolita".
We Fromborku i okolicach najbardziej znany był z racji wykonywania zawodu. „Leon Krawiec", bo tak wszyscy go nazywali, parał się zarówno krawiectwem lekkim, jak i ciężkim, i jak nikt inny znał swój fach. Pewnie dlatego zasypywany był dużą ilością zleceń, które często wykraczały poza możliwość ich terminowej realizacji.
Pamiętam Jego zakład, w którym każdy kąt wypełniony był różnorodnymi materiałami i porozkładanymi książkami, które czytał z namiętnością. Miał świadomość, że nie jest właścicielem pracowni na miarę jego marzeń i zmieniających się czasów, stąd często snuł plany jej modernizacji. Zakład Leona był również miejscem spotkań - swoistym klubem dyskusyjnym czego sam często doświadczałem. Zamiar krótkiej wizyty nierzadko przeradzał się w kilkudziesięciominutowy pobyt, w trakcie którego ciągle przybywało rozmówców.
Bogdanie, zwykł do mnie mówić, szczególnie wtedy, kiedy różniliśmy się i pozostawaliśmy przy odrębnych zdaniach. Pamiętam nasze rozmowy, nigdy planowane, najczęściej prowadzone w miejscu spotkania, pod jego domem, na rynku, w pracowni krawieckiej i wielu innych miejscach.
Jakiś czas po pogrzebie, w przypadkowej rozmowie z jego żoną Walentyną, dowiedziałem się, że na adres ich rodziny, napłynęły ciepłe słowa współczucia i uznania jego osoby od wielu przyjaciół z całej Europy. Jak mi wtedy oznajmiła, było to dla nich miłe zaskoczenie, że tak liczne grono zareagowało na Jego odejście.
Na mojej półce stoi pożyczona od Leona książka, niestety nie zdążyłem jej zwrócić na czas, niech pozostanie u mnie, i przypomina wyjątkowego człowieka - dobrego kolegę, miłośnika Fromborka, osobę pełną pasji, zamiłowań i wielu talentów.
Bogdan Jussis
Frombork, dnia 15 października 2020 roku